Piotr Śmiłowicz Piotr Śmiłowicz
3505
BLOG

Koniec „Życia Warszawy”

Piotr Śmiłowicz Piotr Śmiłowicz Polityka Obserwuj notkę 20

W sobotę po raz ostatni ukazało się „Życie Warszawy”. W taki sposób, po cichu, przeszła do historii gazeta, ukazująca się od 1944 roku. Gazeta, która była legendą w PRL, ale w pierwszych latach 90. też miała okres chwały.

Upadek „Życia Warszawy” od kilku lat był tylko kwestią czasu. Ale nie tylko dlatego, że cała prasa papierowa przeżywa strukturalny kryzys. Od dawna „Życie Warszawy” było tylko fantomem niezależnej gazety. De facto były to stołeczne strony „Rzeczpospolitej”. Do takiego stanu przyłożyło się wiele ekip, przez lata kierujących tym dziennikiem, ale dwa momenty były dla kondycji „Życia Warszawy” kluczowe.

Oczywiście nie było szans, by po 1989 roku „Życie Warszawy” utrzymało swój wyjątkowy status z czasów PRL. Miało jednak pewną szansę. W 1992 roku ówczesny właściciel gazety, Włoch Nicola Grauso, licząc na koncesję telewizyjną, sporo zainwestował w „Życie”. Była to wtedy jedyna obok „Rzeczpospolitej” polska gazeta, składana komputerowo i drukowana w nowoczesnej, cyfrowej drukarni. Jej siłę stanowił młody zespół, z którego po latach wyrosło wiele gwiazd polskich mediów. Pewnym obciążeniem było postrzeganie gazety jako zaangażowenej politycznie, co stało się szczególnie widoczne po zwycięstwie SLD w wyborach parlamentarnych w 1993 roku, a zwłaszcza po wygranych przez Aleksandra Kwaśniewskiego wyborach prezydenckich w 1995 roku. „Życie Warszawy”, kierowane przez Tomasza Wołka opowiedziało się wyraźnie przeciw kandydaturze Kwaśniewskiego, demaskowało też wczesny „kapitalizm polityczny” rządzącego SLD.

Zbiegło się to w czasie z odmową udzielenia koncesji telewizyjnej Grauso – dostał ją wtedy Polsat – i stopniowym wycofywaniem się Włocha z Polski. Postanowił on też sprzedać „Życie Warszawy”. Dziwnym zrządzeniem losu kupiec znalazł się jednak dopiero po zwycięstwie wyborczym Kwaśniewskiego, na początku 1996 roku. Był nim polski biznesmen Zbigniew Jakubas, który co prawda deklarował się jako osoba apolityczna, ale od razu po przejęciu gazety stworzył całkiem nową redakcję, wyraźnie przychylniejszą SLD. Większość dotychczasowych dziennikarzy, głównie z działu krajowego, odeszło wtedy z dnia na dzień, nie godząc się na zmianę linii gazety. Wraz z odwołanym nieco wcześniej naczelnym Tomaszem Wołkiem stworzyli po jakimś czasie nowy dziennik - „Życie”, ale to już całkiem inna historia.

Moim zdaniem jednak właśnie wtedy został „Życiu Warszawy” zadany pierwszy silny cios i nie uważam tak dlatego, że sam byłem wśród odchodzących dziennikarzy.

W następnych latach właściciele „Życia Warszawy” - Jakubas, a potem Michał Sołowow – ze zmiennym szczęściem próbowali utrzymywać gazetę przy życiu. Miała lepsze i gorsze momenty, ale nigdy nie odzyskała pozycji opiniotwórczej z pierwszej połowy lat 90.

Drugi i jak się okazało śmiertelny cios zadali „Życiu Warszawy” w 2007 roku szefowie Presspubliki i „Rzeczpospolitej”. Kupnem od Michała Sołowowa tego tytułu była wtedy zainteresowana spółka Polskapresse, realizująca swój projekt budowy sieci gazet regionalnych, powiązanych tytułem „Polska”. Spółka nie miała jednak tytułu w stolicy, bez czego projekt nie mógł się powieść. Chciała więc kupić „Życie Warszawy” i z tego dziennika uczynić swoją stołeczną redakcję. Gdyby się to powiodło, byłaby szansa na nowe – nomen omen – życie dla zasłużonego tytułu. Niewykluczone też, że wtedy inaczej potoczyły się losy całego projektu „Polska”. Jak dziś wiadomo, zakończonego kompletnym fiaskiem.

Niestety, spółkę Polskapresse w negocjacjach z Sołowowem ubiegła należąca do Funduszu Mecom Presspublica. Być może nie bez znaczenia był fakt, że ówczesny naczelny „Rzeczpospolitej” Paweł Lisicki wcześniej miał kierować ogólnopolską gazetą, która miała powstać na bazie „Życia Warszawy” Michała Sołowowa. Finał był jednak taki, że Presspublica kupiła „Życie Warszawy” tylko po to, by uczynić z niego dodatek stołeczny „Rzeczpospolitej”. Formalne ukazywanie się niezależnej gazety pod tym samym tytułem i z tą samą treścią było już tylko groteską, która wcześniej czy później musiała się skończyć. Skończyła się, gdy nowym właścicielem Presspubliki został Grzegorz Hajdarowicz.

Szkoda.

moje ulubione kolory to biały i czarny

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka