Piotr Śmiłowicz Piotr Śmiłowicz
1818
BLOG

Człowiek z dwóch

Piotr Śmiłowicz Piotr Śmiłowicz Polityka Obserwuj notkę 42

Po ponad półtorarocznej przerwie ożywiam swój blog na Salonie 24. Tak się też składa, że zajmę się tematem w jakiś sposób nawiązujacym do poprzedniego wpisu, z marca 2012 roku. Czy to oznacza, że nasza rzeczywistość polityczno-publicystyczna obraca się wciąż wokół tych samych spraw? Zapewne tak, choć postać Lecha Wałęsy, bo o nim zamierzam pisać, rozgrzewa debaty publiczne nie od lat dwóch, ale już od ponad trzydziestu.

Mamy za sobą huczne obchody 70-lecia urodzin byłego prezydenta. Wydarzeniem najbardziej spektakularnym w ich ramach była chyba premiera filmu Andrzeja Wajdy „Wałęsa. Człowiek z nadziei”. Nie będę o nim pisać, bo go nie widziałem. Chciałbym zająć się dwoma nurtami publicystycznego spojrzenia na Wałęsę i jego historię, które przy okazji obchodów się ujawniły. To nurt apologetyczny, którego najmocniejszym elementem jest publicystyka Roberta Krasowskiego, zwłaszcza jego tryptyk publikowany ostatnio w „Polityce”, a także nurt rewizjonistyczny, którego liderem jest historyk Sławomir Cenckiewicz, współautor słynnej książki „SB a Lech Wałęsa”. Właśnie dziś promowana jest jego nowa książka, poświęcona byłemu liderowi „Solidarności” – „Wałęsa. Człowiek z teczki”.

O ile ostre spory na temat Wałęsy nie mogą dziwić, bo po pierwsze nie są niczym nowym, a po drugie wpisują się w dominujący ostatnio w polskiej polityce ostry konflikt obozów PiS i PO, o tyle zestawione ze sobą narracje Krasowskiego i Cenckiewicza skłaniają do zaskakujących wniosków. Najważniejszy z nich to konstatacja, że zarówno Krasowski jak i Cenckiewicz przedstawiają prawdziwy obraz Lecha Wałęsy. I że brak któregokolwiek z tych opisów zubażałby naszą wiedzę o Wałęsie. Nie jest to bowiem zwykłe i częste w publicystyce politycznej zestawienie apologii z paszkwilem, czyli obrazów z założenia niepełnych, celowo skoncentrowanych wyłącznie białych lub czarnych elementach oblicza postaci historycznej.

Obu autorów różni przede wszystkim perspektywa. Krasowski to przykład publicysty, który w postaci Wałęsy widzi las, ale nie widzi drzew. Bagatelizuje zachowania Wałęsy, destrukcyjne dla tworzącej się na początku lat 90 demokracji, nazywając je „modelowaniem demokracji według polskich potrzeb”. Bagatelizuje znaczenie wątku TW Bolka w historii byłego prezydenta. Chyba jednak niesłusznie. Bo o ile Krasowski ma rację pisząc, że w latach 80 Wałęsa dowiódł, że nie boi się ładunktu, zgromadzonego w teczce Bolka, a na początku lat 90 o wątku tym wiedzieli wszyscy i nie przeszkadało to Jarosławowi Kaczyńskiemu, Antoniemu Macierewiczowi czy Krzysztofowi Wyszkowskiemu popierać kandydatury Wałęsy na prezydenta, o tyle działania polityczne Wałęsy w roku 1992 i później były jednak mocno obciążone tą sprawą. Krasowski pomija też zachowania polityczne ówczesnego prezydenta, sprzeczną z obrazem „odważnego reformatora”. Jak choćby kwestię zaniechania przez niego budowy własnego obozu politycznego przed wyborami w 1991 roku. Co wówczas mogłoby okazać się sukcesem - w przeciwieciwieństwie do groteskowej próby z BBWR w 1993 - i zapobiegłoby być może totalnemu rozdrobnieniu parlamentu, wybranego w 1991 roku. I miałoby kluczowy wpływ na życie polityczne w całej III RP. Tym niemniej obraz malowany przez Krasowskiego jest spójny i generalnie prawdziwy, choć jak często u tego publicysty, zaskakujący i niekonwencjonalny.

Cenckiewicz jest zaprzeczeniem Krasowskiego – w postaci Wałęsy widzi wyłącznie drzewa, a nie widzi lasu. Czasem odnosi się wrażenie, że jego publicystyka historyczna, poświęcona byłemu prezydentowi, to owoc czegoś w rodzaju zawiedzionej miłości. Zapamiętale doszukuje  się on wyłącznie nagatywnych aspektów zachowań Wałęsy, niczym zdradzana żona przejawów niewierności męża. Ale dzięki temu poznajemy bardzo ciekawe elementy biografi byłego prezydenta, tłumaczące wiele jego zachowań. Jak choćby wyjazd z rodzinnej wsi w 1967 roku do Gdańska w efekcie nagonki po śmierci nieślubnego dziecka, czy dziwne postępowanie po śmierci działacza WZZ Tadeusza Szczepańskiego w 1980 roku. Wątki te znalazły się w opublikowanych na łamach „Do Rzeczy” fragmentach książki „Wałęsa. Człowiek z teczki” i ciekawie zapowiadają samą książkę.

Jednym słowem Cenckiewcz widzi tylko tę część kwiatka, która jest w glebie, a Krasowski tylko to, co rośnie ma łące. Ale obaj są niezbędni, by obraz Wałęsy był pełen. Jest to zreszą jeszcze jeden dowód na to, z jak nietuzinkową postacią mamy do czynienia.

moje ulubione kolory to biały i czarny

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka